Indie. Mumbaj czyli Bollywood
Być w Mumbaju i nie pójść do kina?! Toż to azjatycka stolica filmowego przemysłu. Tu mieści się słynne Bollywood, najefektywniejsza fabryka snów na świecie. O 14.00 meldujemy się więc w eleganckim kinie w dzielnicy Colaba. Przez cały dzień grają tylko jeden film – „3 Idiots” (Trzech idiotów). Absolutny hicior z Aamirem Khanem i Kareeną Kapoor w rolach głównych. Płacimy po sto rupii za bilety i wchodzimy. Film trwa 3 godziny, ale zakładamy, że będziemy szczęśliwi, jeśli wytrwamy godzinę. Show zaczyna się jeszcze przed filmem. W przerwie między blokami reklamowymi wszyscy Hindusi nagle wstają. Nie mamy pojęcia, o co chodzi, ale na wszelki wypadek wstajemy i my. Na ekranie pojawia się wielka, falująca flaga Indii, a z offu słychać hymn. Trwa to ze dwie – trzy minuty, po czym wracamy do oglądania reklam. Później jest już tylko weselej. Mijają trzy godziny, a nam mało!
Zastanawiam się nad konstrukcją bollywoodzkiego hitu. Średnio co 45 minut zwrot akcji, dość dramatyczny zazwyczaj. Dość powiedzieć, że w filmie mamy dwie próby samobójcze, z tego jedna udana, plus szaleńczy wyścig ze śmiercią ulicami wielkiego miasta. Piosenka i taniec występują z podobną częstotliwością. Film ma oczywiście piękny happy end, poprzedzony pomysłową woltą, i napisy końcowe na tle błękitnego himalajskiego jeziora. Czego więcej chcieć? I może to dobrze, że nie zrozumieliśmy większości dialogów.
Kiedy decydujemy się porzucić metropolitalny Mumbaj na rzecz sielskiego Goa, na piękny, postkolonialny dworzec CST wiezie nas dwóch taksówkarzy. Jeden właśnie kończy zmianę, drugi zaczyna. Obaj pochodzą z Waranasi i są tu na saksach. Pracują systemem trzymiesięcznym. Trzy miesiące jeżdżą taksówką w Mumbaju, trzy rikszą w Waranasi. Pytam o miniaturową księgę, która dynda pod wstecznym lusterkiem.
- To chyba jakaś muzułmańska książka – mówi jeden.
- Koran?
- Tak, chyba tak.
- Jak to? Nie wiecie?!
- My jesteśmy hinduistami, nie znamy się na tym. Tylko taksówka jest korporacyjną muzułmanką...
Kolejnego dnia budzimy się wśród rajskich palm. Witajcie na Goa!